Strony

piątek, 30 maja 2014

Jeż z ciastoliny

Pozostał nadmiar ciastoliny. Sięgnęłam po zapasy jeszcze z jesieni. Suchy liść, czapeczki od żołędzi, kamyki i połamane wykałaczki. Miały być gałązki z podwórka, ale zapomniałam po co wożę je w wózku i wyrzuciłam...


Zaczęłyśmy od nosa z żołędzia i oczu z kamyków...


Potem zabrałyśmy za nogi jeża. Zaskoczyła mnie koncepcja Zanzi. Myślałam, że będą na płask. Dorosłam już jednak trochę jako mama i nie ingerowałam. Tak, są takie mamy dla których to wyczyn. Nie ingerować, nie narzucać swojej wizji...


A potem już szał wbijania igieł. I jedna w środek pyszczka, a co! nie będziemy mu żałować, niech ma!


Jeż gotowy, rusza właśnie na spacer po jabłka, a my razem z nim.

A Kru?


Dzielnie pokonuję trasę Zanzi. Starsza ćwiczy na niej równowagę i chodzenie noga za nogą, taka nasza rehabilitacja. A młodsza z własnej woli pokonuje go na czworaka. W tę i z powrotem. Obie zadowolone i obie coraz sprawniejsze.

Domowa kolorowa ciastolina

Przyszedł w końcu czas na domową kolorową ciastolinę. Pierwsza uwaga. Barwnik od jajek wielkanocnych trzeba dodać na początku, z wodą, a nie na samym końcu... Jednak ja, przypomniałam sobie o nim na samym końcu. Stąd niejednolity kolor masy :)


Zaczęłyśmy od łąki pełnej kwiatów. Na koniec Zanzi domalowała im łodyżki.


Potem przyszedł czas na pizze. Namalowałam szybko talerz ze sztućcami i fru. Szef kuchni pracuje.



Jeżeli chodzi o technikę, to w moim zamyśle miały pracować palce. Szef kuchni zdecydowanie wybierał jednak łup łup łup całą dłonią.



Jako, że usłyszałam jeszcze, jeszcze, to na szybko powstał traktor z przyczepą. "Mamo, czy jemu przypadkiem nie brakuje kół?"


Na przyczepie wieziemy truskawki. Wielkie, polskie. I łup, łup, całą dłonią je przybijamy. Od razu jogurt się robi ;)


Pomysły zaczerpnięte z książki "Ciastolina. Domowa plastelina". Zmodyfikowałyśmy do potrzeb chwili i możliwości. A co robi Kru... AAAAAAAAAAAAA!!!!!!


Tak, definitywnie umie już wchodzić na łóżko. Ba, stawać na łóżku. AAA!!! Nadal nie umie schodzić, a uwielbia rzucać się przed siebie w ramiona Anioła Stróża. Znów muszę otworzyć wszystkie oczy dookoła głowy...

Poznajemy duże liczby - "mamo, to 724"

Po pierwsze: abym mogła zająć się czymś z Zanzi muszę poczekać aż Kru uda się na drzemkę lub zorganizować jej zabawę. Na szczęście etap wkładania i wyjmowania trwa:


Plastikowe słoje, to jest to. Kru fascynuje się już zakręcaniem i idzie jej całkiem nieźle. Gdzieś o rok wyprzedziła siostrę ;)

Była na tyle wciągnięta, że spokojnie mogłam pobawić się z Zanzi. Na tablicy ułożyłam liczbę, a jej zadaniem było ją stworzyć z klocków. 


I tu miłe zaskoczenie. Kolory na tablicy są kompatybilne z kolorami klocków do budowania :) Dzięki temu Zanzi mogła łatwiej dostrzec ile klocków w danym kolorze jest potrzebnych, by stworzyć daną liczbę.


Zadanie było trudne, także pod względem manualnym. Dopasowywanie wymagało precyzji. Było jednak do zrealizowania, więc poziom w sam raz. Wyzwanie bez frustracji :) 


Potem bawiłyśmy się w drugą stronę. Ja układałam coś z klocków. Zanzi miała mieć zamknięte oczy i tylko trochę podglądała ;) Jej zadaniem było tym razem policzyć klocki i ustawić odpowiednią liczbę na tablicy.




Z czasem wzory były coraz bardziej wymyślne :)


A na koniec praca własna. Zanzi po prostu łączyła klocki tworząc coraz to wyższe budowle. Gdy skończyła poprosiła po raz pierwszy sama o pudełko, aby poskładać. Ach... i to chyba było najmilsze dla mamy... córka sama z siebie sprzątająca po pracy. Doczekałam się :D To chyba pozytywny wpływ Dużego, bo spędziła z nim cały ranek.

środa, 28 maja 2014

Sprawdzamy ile to 100

Sięgnęłyśmy tym razem po tabliczki z liczbami i słój z kolorowymi ogniwami, z których można tworzyć łańcuchy. Nie wiedziałam ile ich dokładnie jest i jak długi łańcuch możemy stworzyć.


Zaczęłyśmy nieśmiało. Zanzi wybierała odpowiedni kolor, a ja tworzyłam z nich łańcuch. Potrzebna była do tego siła, której Zanzi nadal brak. 


Każdy łańcuch był dokładnie rozkładany.


Sprawdzałyśmy też, czy leżąca Zanzi jest dłuższa czy krótsza od 50 ogniw.


Przy 70 musiałyśmy każdy łańcuch przestawić, by kolejne miały szanse się zmieścić.


Przy 100 nie starczyło ogniw w jednych kolorze, ani długości pokoju. Każda dziesiątka w setce jest więc innego koloru. Dochodząc do ściany, zakręciła :D


Na Zanzi zrobiło to wrażenie. Potem zwinęłyśmy łańcuchy, aby na inny sposób doświadczyć tej wielkości. Oj, widać ten przyrost :)


Na sam koniec czekało nas rozdzielenie ogniw i segregacja. Zanzi najpierw schowała siano, potem trawę, następnie niebo, a na końcu tulipany :) W słoju panuje teraz wielki porządek. 

Podstawy dodawanie - w zakresie 0 do 4

Dziś zdecydowanie dzień liczb. Zaczęłyśmy się przyglądać czwórce. Ile to jest?


Zanzi miała za zadanie rozłożyć 4 na różne sposoby.


Za każdym razem sprawdzałyśmy, ile to będzie, gdy zsumujemy dwie kupki. Wcale to nie było oczywiste dla Zanzi ;) 


Postanowiłam więc przyjrzeć się również liczbie 3. Nadal duże zainteresowanie i zaskoczenie, że jest tyle możliwości. 


Po rozłożeniu podpisałyśmy, ile przedmiotów jest gdzie.


A na życzenie Zanzi zajęłyśmy się też liczbą dwa.



Dla mnie zaskakujące było to, że nawet przy dwóch, dla Zanzi nie było oczywiste, że dwa podzielone na różne sposoby, po zsumowania wynosi nadal dwa :) A jej zabawa bardzo się spodobała, więc mimo przeziębienia utrzymuje się dobry nastrój :) Ba, matematyka na dobry nastrój :D

Liczenie i czytanie globalne

Mamy dziś katar, ominęły nas zajęcia grupowe w klubie mam :( Szukałam dla Zanzi nowych zajęć.
Skoro tak bardzo lubi liczyć, postanowiłam przedstawić jej liczby od 1 do 10 w formie słowa. Część sylab zna, a części nie. Byłam ciekawa jak poradzi sobie z zadaniem.

Najpierw układała liczby w odpowiedniej kolejności:



Potem był czas dopasowywania:


Najtrudniej poszło jej z dziewięć i dziesięć. Są podobne i dużo nieznanych sylab.


W sumie uporała się jednak z całym zadaniem i była zadowolona. O to chodzi :D

poniedziałek, 26 maja 2014

Poznajemy co to 1000

Zanzi poprosiła dziś o zabawę zielonym pudełkiem. W środku znajdują się jedności, dziesiątki, setki i tysiąc. Z początku przeliczała jedności:


Była to dobra okazja by przypomnieć jej kiedy się urodzili członkowie naszej rodziny, ile kto ma lat i który dziś dzień miesiąca. Po chwili wyjęła wszystko co jest w pudełku. I tu zonk. 
-Co to? 
-Tysiąc
-Co to tysiąc?
-yyyy


Wszystko przez to, że podkładka ma dwie strony. Na jednej są jedności, dziesiątki i setki, a na drugiej dodatkowo tysiąc. Myślałam, że na to za wcześnie. Jak tu wytłumaczyć dziecku tak dużą liczbę? Sto, no sto lat to można jeszcze żyć. Może być taki banknot. Ale tysiąc? Obmyślałam jak to wytłumaczyć...


Zanzi tymczasem porozkładała pozostałe pozycje. Po czym zaczęłyśmy sprawdzać ile setek mieści się w tysiącu. Pewnie nie zgadniecie, ale dziesięć! ;)


Tu właściwie nie było co tłumaczyć.... Tysiąc to po prostu bardzo dużo, to dziesięć setek, które mają specjalną nazwę, tysiąc. Wygląda na to, że czasem nie trzeba się męczyć, tłumaczyć, tylko pozwolić sprawdzić. Jedyne zdziwienie było na mojej twarzy, bo spodziewałam się zdziwienia Zanzi, a jego nie było. 

Mam nadzieję, że nie skończy się to teraz następującymi dialogami:
-musimy już iść do domu
-a ja chce zjechać ze zjeżdżalni
- ostatni raz
- ostatni tysiąc razy, ty mamo licz!

Bo z setką mi już tak odpowiadała... 

Plastikowy kubek i kilkanaście liczmanów - zabawa na 30 minut

Będąc u babci Zanzi z przyjemnością dobrała się do liczmanów kuzynów i zaczęła się sortować ze względu na kolory. Po chwili dostałam "zielony kubek". Zanzi zaproponowała żebym się napiła i poszła sortować dalej... Ja przekazałam kubem niespokojnej w tym momencie Kru. A niech ma, porozrzuca, trochę posmakuję. Może na chwilę się zajmie....




To co zobaczyłam przeszło moje oczekiwania. 13-miesięczna Kru wysypuje liczmany z kubeczka, po czym wkłada po jednym. Znów wysypuje i znów wkłada. Co najmniej przez pół godziny... Wierzyć mi się nie chciało. Zabawka hit ;) Od czasu do czasu odwracała kubek do góry dnem, uderzała w niego dłonią i mówiła BABA. Wydaje mi się, że to echo zabaw w piaskownicy, gdy mama uderza w foremkę ręką i mówi: "babo, babo zrób się, jak nie wyjdziesz to cię zjem". 

20 tydzień - nauka czytania - sylaby ŁA, CHA

Ten tydzień dla odmiany był spokojniejszy. Najmilsze było to, że Zanzi z przyjemnością sięgnęła po kolejną książeczkę z serii. Szybko okazało się, że powtarza sylaby bardzo chętnie, ponieważ nie ma problemów z ich wymawianiem. Z drugiej strony, nadal nie jest w stanie powtórzyć SZ, RZ... 

Opierałyśmy się klasycznie na książeczce prof. Cieszyńskiej, tym razem zeszyt 12.


Przy okazji Zanzi dowiedziała się, że nie wszystkie stworzenia pływające w wodzie to ryby. Stąd też ssak inaczej się śmieje niż ryba, mimo, że oboje są w wodzie. Brzmi tak samo, a wygląda inaczej ;)


Okres "dlaczego" jest trudny do zapoznawania się z kolejnymi sylabami. -A co znaczy AŁ? A dlaczego? ...

Podporą do ćwiczeń były "Moje sylabki 4". Z początku odczytywanie pasków z sylabami oraz pierwszych opowiadań. Potem łączenie par: W sumie były aż cztery takie ćwiczenia. Minus, że jedynie na łączenie, bez wykorzystywania flamastrów. Zanzi powoli już zaczyna się nudzić tymi zadaniami. Wykonuje je raz, dwa razy, ale na więcej nie ma ochoty. Może dlatego, że z samym rozpoznawaniem radzi sobie już nieporównywalnie lepiej niż trzy miesiące temu.



Czytanie połączeń samogłosek ze spółgłoskami przychodziło Zanzi dość łatwo.


Za to czytanie pseudowyrazów było dla niej trudne. Zanzi średnio pojmuje, że to co żółw myśli, nie musi być tożsame z tym co mówi :D Z chęcią czytała sensowne wyrazy, które miały dla niej znaczenie. Dużo mniej chętnie zapoznawała się z językiem żółwi i innych zwierząt.


Dopasowywanie sylab do obrazków idzie Zanzi już bardzo dobrze. Bez pomocy, za pierwszym razem jest w stanie je wykonać poprawnie. Czasem tylko chciałaby dzielić trochę inaczej, np. ŁA - WKA. Skoro jednak nie ma takich kartoników, godzi się na ŁAW-KA. A miesiąc temu sądziłam, że ma jeszcze za słabą pamięć operacyjną na tego typu ćwiczenia ;)


Dopasowywanie podpisów do obrazków, znaczenie rozwija słownictwo Zanzi. Przyznaje, że nie uczyłam jej, co to znaczy "okazały" czy "łysy". Akurat wcześniej nie było okazji. Niesamowite jak chłonny jest teraz jej umysł. Dwa powtórzenia i pamięta znaczenia wyrazu.


Przy tym ćwiczeniu padłyśmy. Czytanie zlepków "ŁOSZ" w imieniu Miłosz, to jednak duże wyzwanie jak na nas. Poświęcimy na to trochę więcej czasu w przyszłym tygodniu.


Dla urozmaicenia "Moje układanki 4":


Z ciekawością patrzyłam jak Zanzi je układa, ponieważ część z tych wyrazów poznawała 2-3 miesiące temu globalnie, nie znając jeszcze np. "Ł". Poszło jak bułka z masłem.


Mam nadzieję, że uda mi się wprowadzić "R" zanim Zanzi pójdzie do przedszkola. W sensie, w formie sylabowej. A nóż będą ich tam uczyć głoskowania? Zostało jeszcze 6 zeszytów, więc powinno się udać. Nie chciałabym, aby się jej to potem mieszało i wkradło jakieś ER, na przykład do RAKIETY i powstało ER-A-KIE-TY....