Jeszcze miesiąc temu wahałam się czy z tą nauką czytania to jednak był dobry pomysł. Czy na pewno tak wcześnie? Dziś nie mam już wątpliwości. Zanzi lubi się uczyć. Ja lubię ją uczyć. Lubimy tak spędzać czas. A otaczający ją świat staje się dla niej coraz bardziej zrozumiały. Tak jak rok temu zaczęła dostrzegać, że wszędzie są liczby, tak teraz widzi otaczające ją litery. Dzięki wiedzy powoli porządkuje się jej świat. Te numerki w windzie są po coś. I te na domach są po coś. I te w sklepie. Itd. I te napisy wśród obrazków w książkach też są po coś.
Dziś Zanzi wzięła do rąk książeczkę z odgłosami zwierząt i podeszła do małej Kru. "Siadaj, poczytam Ci. Ty tu siedź, a ja będę przewracać kartki i Ci czytać. Piesek szczeka - HAU, HAU, HAU, kotek miauczy - MIAU, MIAU, MIAU", itd. Obie siedziały jak zahipnotyzowane. Obie były szczęśliwe. We trójkę byłyśmy szczęśliwe.
Pisanie było i jest dla mnie trudne. Nie czuje budowy zdań, ani w języku polskim, ani w innych. Kolejność rzeczownik, czasownik, przymiotnik to dla mnie magia. Do tego zapis... ciągle kusi by pisać wszystko ze słuchu. Tak jak ja słyszę. Mimo, że wygląda to potem dziwnie... Chciałabym zaoszczędzić tego Zanzi i Kru, bo w połowie mają przecież moje geny. Oby dla nich czytanie i pisanie było przyjemnością.
cudownie!:)
OdpowiedzUsuńAż z tej radości poszłyśmy do biblioteki :) Zanzi wybrała tym razem książkę z liczbami :)
OdpowiedzUsuń