Tydzień najuboższy w ćwiczenia "papierowe" od 20 tygodni... Nie znaczy to, że nagle nie czytamy, ale już trochę inaczej. Teraz dużo częściej czytamy poza domem. Idąc po ulicy, na spacer, oglądamy witryny sklepowe, reklamy, plakaty w autobusach itd. Zanzi cieszy się tak, jak gdy rok temu zorientowała się, że w tylu miejscach są te dziwne liczby i że one coś znaczą.
Klasycznie sięgnęłyśmy po kolejną książeczkę. Żałuje trochę, że te zeszyty, których nie umiała przeczytać zniechęciły ją mocno do powtarzania. Nadal chętnie słucha, ale wzbrania się przed powtarzaniem na głos.
Namawiam ją mówiąc, że są małe literki... albo mylę się. Zanzi niby tylko słucha, niby ogląda obrazki, ale gdy się mylę, to jednak prawie zawsze mnie poprawia :)
Gdy doszłyśmy do końca książeczki wyrwała mi ją z rąk. Wyrazy i opowieść przeczytała z przyjemnością, choć i trudem.
W domu korzystałyśmy z "Moich Sylabek 4" i "Moich układanek 4".
Już, już prawie zabrałam się wykonywanie własnych ćwiczeń dla Zanzi, ale przyznaję, że nie dałam rady. Tak po ludzku. Wolałam coś poczytać lub iść spać. Ciężko idzie mi łączenie obowiązków rodzicielskich, domowych, z pracą i studiami. Coraz bardziej czuję, że nie, nie można mieć wszystkiego naraz. Nie da się pogodzić wszystkich ról. Wypełniać ich równie dobrze, jak wtedy, gdy nie było pozostałych. Co nie znaczy, że nie są wypełnione wystarczająco dobrze. Choć czasami zawalam po prostu wszystkiego po trochu.
Plusem tego "nie wyrabiania się" jest mój wzrost tolerancji dla innych matek i ludzi w ogóle. Mamy jedno życie. Każdy stara się przeżyć je najlepiej.
Dzień dziecka przeszedł zaś z czytaniem w tle :) Trafiliśmy na takie cuda:
Czytanie połączone z doznaniami sensorycznymi!!!
Zanzi była zachwycona. Przez chwilę wcieliła się nawet w kopciuszka i oddzielała kukurydzę od żyta :D
Trafiliśmy również na stragany z warzywami i owocami. Do macania, do czytania, do wąchania. Niby jak na bazarku, ale podpisane. Niby jak w sklepie, ale można było dowolnie macać :)
Potem mogliśmy zobaczyć skąd się biorą pomidory, ogórki, sałaty, szczypiorek. Kilka prawdziwych grządek. Niby jak u babci w ogródku, ale jednak z drukowanymi podpisami ;)
A potem takie cudo... Seria jaj. Wszystkie można było brać do rąk. Nie ma tego na zdjęciu, bo wtedy przyznaje, że czujnie szykowałam się do ewentualnego ich łapania ;)
Były także stoiska z produktami z warzyw, owoców, nabiału, mąki, jaj... Niby jak w sklepie, a jednak nie. Pokrojone, do wąchania, macania i... czytania.
A jak wyglądał dzisiejszy dzień? Rano wyszłam z córkami z domu. Zanzi liczy swoje kroki, na głos, po angielsku. Wsiadamy do autobusu. Zanzi siadła obok starszej pani. Po chwili: "mamo, tu jest 20, 18. NU-MER, AU-TO, AUTO-MA-TU. Mamo, tam jedzie auto, o MEGA ME-BLE, mamo, autobus ma numer 189, SA-DY-BA, (Zanzi wskazuje na ekran w autobusie) STOP (przystanek na rządanie), JE-ZU-SA (reklama jakiegoś festiwalu? religijnego), HA-LA WOLA". Wysiadamy, idziemy w stronę domków jednorodzinnych. Na co drugiej futce skrzynka "LI-STY. LISTY", na co trzeciej skrzynke "GAZ", "NIE DO-TY-KAĆ", "o mazda, mercedes, fiat, toyota, jeszcze jedna toyota". Cały czas sobie gada, gada i gada. Jak Duży i ja :) Gaduły z nas. Kru też się rozgaduje.
Gdzie byłyście? Ile atrakcji! super!
OdpowiedzUsuńEfekty Waszej nauki są rewelacyjne :-)
Na torze Służewiec. Wydaje mi się, że jest to impreza cykliczna, coroczna. W połowie wielkie maszyny, traktory, koparki, dźwigi - Zanzi piszczała z zachwytu i wszędzie wsiadała :) a w drugiej części "farma" - jak się wyrabia chleb, jak się uprawia warzywa, owoce, jak wytwarza się sok tłoczony, skąd się bierze mleko, jaja. Basen z sianem do szaleństw :) Efekt naszej pracy - "Zanzi, wiesz, w przedszkolu też będziesz mogła robić takie fajne zadania. - mamo, kiedy ty mnie w końcu puścisz do przedszkola?" ;)
UsuńAż żałuję, że nas ominęła taka impreza.
UsuńI kiedy Mama puści Córkę do przedszkola? ;-)
Z jednej strony już nie mogę się doczekać tego przedszkola (ktoś zauważył jak łatwo opiekować się jednym dzieckiem, gdy wcześniej opiekowało się dwoma?). Ale... Zanzi jest teraz taka niesamowita. Te jej wszelkie wywody filozoficzne, to ganienie za wyjadanie serka palcem (ona mnie...), te kolczyki w kształcie kwiatka na niby (czyli zupełnie w wyobraźni, ale nawet mają kolor). Nagle będzie tego słuchał ktoś inny, jakaś pani Krysia czy Ala. A jak trzeba było nosić na rękach w czasie kolek, to nie było chętnych prócz Dużego. A teraz żal mi ją puszczać... Kru jednak też należy się dopieszczenie.
Usuń