Przyszedł w końcu czas na domową kolorową ciastolinę. Pierwsza uwaga. Barwnik od jajek wielkanocnych trzeba dodać na początku, z wodą, a nie na samym końcu... Jednak ja, przypomniałam sobie o nim na samym końcu. Stąd niejednolity kolor masy :)
Zaczęłyśmy od łąki pełnej kwiatów. Na koniec Zanzi domalowała im łodyżki.
Potem przyszedł czas na pizze. Namalowałam szybko talerz ze sztućcami i fru. Szef kuchni pracuje.
Jeżeli chodzi o technikę, to w moim zamyśle miały pracować palce. Szef kuchni zdecydowanie wybierał jednak łup łup łup całą dłonią.
Jako, że usłyszałam jeszcze, jeszcze, to na szybko powstał traktor z przyczepą. "Mamo, czy jemu przypadkiem nie brakuje kół?"
Na przyczepie wieziemy truskawki. Wielkie, polskie. I łup, łup, całą dłonią je przybijamy. Od razu jogurt się robi ;)
Pomysły zaczerpnięte z książki "Ciastolina. Domowa plastelina". Zmodyfikowałyśmy do potrzeb chwili i możliwości. A co robi Kru... AAAAAAAAAAAAA!!!!!!
Tak, definitywnie umie już wchodzić na łóżko. Ba, stawać na łóżku. AAA!!! Nadal nie umie schodzić, a uwielbia rzucać się przed siebie w ramiona Anioła Stróża. Znów muszę otworzyć wszystkie oczy dookoła głowy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz