Po pierwsze: abym mogła zająć się czymś z Zanzi muszę poczekać aż Kru uda się na drzemkę lub zorganizować jej zabawę. Na szczęście etap wkładania i wyjmowania trwa:
Plastikowe słoje, to jest to. Kru fascynuje się już zakręcaniem i idzie jej całkiem nieźle. Gdzieś o rok wyprzedziła siostrę ;)
Była na tyle wciągnięta, że spokojnie mogłam pobawić się z Zanzi. Na tablicy ułożyłam liczbę, a jej zadaniem było ją stworzyć z klocków.
I tu miłe zaskoczenie. Kolory na tablicy są kompatybilne z kolorami klocków do budowania :) Dzięki temu Zanzi mogła łatwiej dostrzec ile klocków w danym kolorze jest potrzebnych, by stworzyć daną liczbę.
Zadanie było trudne, także pod względem manualnym. Dopasowywanie wymagało precyzji. Było jednak do zrealizowania, więc poziom w sam raz. Wyzwanie bez frustracji :)
Potem bawiłyśmy się w drugą stronę. Ja układałam coś z klocków. Zanzi miała mieć zamknięte oczy i tylko trochę podglądała ;) Jej zadaniem było tym razem policzyć klocki i ustawić odpowiednią liczbę na tablicy.
Z czasem wzory były coraz bardziej wymyślne :)
A na koniec praca własna. Zanzi po prostu łączyła klocki tworząc coraz to wyższe budowle. Gdy skończyła poprosiła po raz pierwszy sama o pudełko, aby poskładać. Ach... i to chyba było najmilsze dla mamy... córka sama z siebie sprzątająca po pracy. Doczekałam się :D To chyba pozytywny wpływ Dużego, bo spędziła z nim cały ranek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz