Stało się. Kru ukończyła 13 miesięcy. Mówi tata, mama, to (wskazując na coś), kaka (na jedzenie, od kaszka), a kuku (stosownie do zabawy), papa, oko (zarówno na oko i nos ;), pi (gdy chce pić), mi (na misia), ko ko (na kurę), kwa kwa (na kaczkę, gołębia i...PSA!), gigi (chce na rączki), gogo (na książki), ba (balon), bach (przy upadkach). Staramy się rozwijać jej słownictwo, na razie biernie. Rozumienie jest coraz większe. Chętnie więc sięgamy po książeczki. Poniżej przegląd.
Do moich faworytów należy serią "Rosnę i poznaję". Grube, twarde strony. Mała wielkość, ale nie mikroskopijna. Na każdej stronie zwykle jednak ilustracja, podpis i krótkie zdanie. Kru podaje tylko nazwę przedmiotu. Czasem coś o nim opowiadam. Dla Zanzi czytam zdanie i zwykle rozwijam do czego to służy, w jakich jest kolorach itp.
W miarę możliwości staram się pokazywać Kru odzwierciedlenie ilustracji w rzeczywistości. Podpisy pod zdjęciami nie są może powalające, ale podoba mi się czytelność zdjęć. Cała seria jest bardzo obszerna, my posiadamy kilka pozycji.
Poniżej podoba pozycja. Większy format (B5?), nadal realistyczna zdjęcia, choć czasem rzadkie ujęcia, wiele ilustracji na stronie, jedynie podpisy.
Sprawdza się u nas na spacerach i w autobusie, bo jest więcej do "czytania". W serii trzy pozycje, o zwierzętach, pojazdach i popularnych przedmiotach.
Kolejna pozycja małego formatu. Grube strony. Po jednym zdjęciu na stronie i duży podpis. Zdjęcia przedstawiają głównie Azjatów, co uznaję za plus. Dziecko przyzwyczaja się do wielokulturowości. I ujmuje trudny temat - czynności. Seria obszerna, ale ograniczyliśmy się do tej jednej.
Pamiętam, że na niej Zanzi nauczyła się znaczenia słowa "bach". Kru pojęła je na własnych upadkach ;)
Poniżej seria miła dla oka: "Obrazki dla maluchów". Ilustracje wykonane z modeliny/plasteliny? to plus i minus. Pozycja z owocami i warzywami zawiera np. oczy! przez co nigdy nie trafiła pod nasz dach.
Jednak brak realizmu przy ludzkim ciele wydaje się plusem, szczególnie biorąc pod uwagę, że w środku jest nagi chłopiec i dziewczynka. W sam raz na dziecięcą ciekawość.
Pod koniec każdej książeczki znajdują się pytania sprawdzające.
Moim zdaniem pozycja o pojazdach zawiera jednak zbyt mało szczegółów i pewne błędy językowe w tłumaczeniu. Posiadają natomiast w serii książeczkę o Bożym Narodzeniu, gdzie na jednej stronie pokazany jest również Jezus w stajence, razem z Marią i Józefem, co jest rzadkością w książeczkach dla malutkich dzieci ;) W większości innych króluje Święty Mikołaj :D
Realizm pojazdów czerpiemy z książeczki harmonijkowej. Jej plus to forma, zawsze coś nowego dla dziecka. Same propozycje dźwięków są... specyficzne. Choć może jacht wydaje dźwięk chlup, chlup ;) Książka idealnie mieści się w kieszeni kurtki...
Na spacerach sprawdzają się również karty Czu Czu na sznurku, mimo, że zawierają animowane ilustrację. Dźwięki za to chyba trafniejsze. Łatwe do trzymania dla dzieci.
Poniższa seria jest teoretycznie kierowana do dzieci starszych, ale już teraz z niej korzystamy. Zawiera sporo zdjęć i pewnie przez ich ilość i propozycje pytań, sugerowany wiek czytelnika jest tak duży.
Dla nas pozycja sprawdza się zarówno dla rocznej Kru, jak i prawie trzy letniej Zanzi, której więcej opowiadamy o zdjęciach. Seria bogata, szerokie podejście do tematu. Na przykład wieś, to nie tylko zwierzęta i rośliny, ale i pojazdy, przetwory, prace na wsi.
Poniższa pozycja jest zakupem w ciemno, przez internet. Jej główny plus, to to, że obie córki je lubią. I to chyba na tyle...
O gustach się wprawdzie nie dyskutuje, ale dalszych pozycji z tej serii nie kupowaliśmy. Ta jednak swoją rolę, rozszerzenia słownictwa dotyczącego jedzenia spełniła.
Poniżej książka z rzadszymi zwierzętami. Plus to całkowicie realistyczne zdjęcia, łącznie z tłem. Rzadkość w książeczkach dla dzieci. Minus, że zaledwie 8 stron.
Nad ilustracjami jedynie podpisy. Seria zawiera wiele pozycji.
Poniżej perełka. Piękne, barwne ilustracje. Proste teksty. Akcja ;)
Nasze dzieci chętnie włączają się w pukanie w papierowe drzwi/strony. Książka ułatwia opanowanie podstawowych kolorów.
Roczne dziecko może próbować powtarzać proste wyrazy dźwiękonaśladowcze. Dwuletnie z przyjemnością nauczy się jej na pamięć. Obecnie Zanzi z chęcią "czyta" ją młodszej siostrze.
Poniżej książka wyjątkowa. Plus format, barwne, proste ilustrację, wielość dźwięków. Minus jakość wydania. Strony są klejone. Część się rozkleiła :(
Wyraziste ilustracje.
Poczucie humoru.
Specyficzny zapis niektórych dźwięków. A może wręcz błędy językowe przy tłumaczeniu?
Na koniec przeciwieństwo. Fatalne wprost ilustracje, ale ogromny plus dla treści. Poprawność treści, tekst rymowany, prosty, drukowanymi literami. Dziecku łatwo jest potarzać po rodzicu.
Książka zawiera dwie części. Odgłosy zwierząt i otoczenia. Obie (mimo ilustracji), gorąco polecam. U nas to pierwsza pozycja, którą Zanzi nauczyła się na pamięć i odczuwała dumę z samodzielnego "czytania", także dla młodszej siostry.
Miło słyszeć, że kot miauczy, a nie ROBI miau ;)
Życzę miłego wspólnego czytania z pociechami. Chętnie dowiem się, na jakich pozycjach Wy poszerzacie słownictwo Waszych szkrabów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz