Z początku byłam pełna optymizmu. Zanzi chętnie powtarzała nowe dźwięki, instrukcja do ćwiczeń wydawała się jasna, całość nadal była w formie zabawy.
Aż nagle schody. Codziennie było ciut lepiej, ale metoda zakłada trzy fazy. Pierwsza to powtarzanie dźwięków, druga to wskazywanie zapisu wymawianego dźwięku, a trzecia to samodzielne czytanie. Zaleca się przy tym, by rolę ucznia i nauczyciela zamieniały się. Raz dziecko wskazuję np. gdzie jest sylaba PE, a raz rodzic. I tu ściana. Zanzi nijak nie chciała być nauczycielem. Z początku sądziłam, że to nieistotne. Przez tydzień zabaw, nie udało nam się jednak bezbłędnie zapoznać z sylabami PA, PE, PO, PÓ, PU, PI, PY, MA, ME, MO, MÓ, MU, MI, MY. A dokładniej Zanzi często myli PA z MA, itd. Przy dużej liczbie błędów nie mogłam jej często prosić o wskazywanie. Tu pomocą by była zamiana ról, ale w tym tygodniu zgody na coś takiego nie było. Aby nie popaść w marazm podałam Zanzi do ręki dwie poprzedni książeczki. Bezbłędnie odczytuje samogłoski. Bardzo rzadko myli dźwiękonaśladowcze. W sumie to też coś jak na 2,5-latka. Potrzebuje więcej dystansu i cierpliwości. Póki dla niej to nadal zabawa, próbujemy dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz