Strony

środa, 19 lutego 2014

5 tydzień - nauka czytania

Kolejny tydzień czytania przypadł nam na nasz wyjazd na ferie. Już w samochodzie zorientowałam się,  że zapomniałam wziąć ze sobą książeczki p. Cieszyńskiej. Co za pech. Wzięłam za to materiały do analizy i syntezy wzrokowej, więc byłam "zabezpieczona" na sytuację, w których Zanzi domagała się kolejnych zadań. Materiał był dość różnorodny. Początki to proste puzzle, dwu-, trzy-, czteroelementowe. 



Może całkiem bym je pominęła gdyby nie to, że część z nich jest czarno-biała, schematyczna. Poza tym jest co całkiem miła rozgrzewka, nawet dla dziecka, które układa puzzle składające się z 30-tu elementów. 



Drugą zaletą tych układanek jest to, że wymagają dużej precyzji. Zwykłe puzzle zaczepiają się o siebie, "ząbki z wnęką". Tutaj z początku małe rączki co chwila je trącały i całość się rozsypywała. 


Przyznaje, jednak, że tę cześć ćwiczeń można zastąpić zwykła gazetą :) wyciąć obrazki i podzielić na odpowiednią ilość elementów, pionowo, poziomo, w zygzaki, itp. Zwykłe puzzle również ćwiczą właśnie analizowanie obrazu pod względem kolorów i kształtów. 

Kolejne układanki nie składają się już z prostokątów bądź trójkątów, lecz mają kształt zwierząt, pojazdów. Kojarzy mi się to z pierwszymi puzzlami dla dzieci i myślę, że takowe świetnie zastępują te ćwiczenia. Następne wydawało się być bardzo ciekawe, gdyż puzzle są dwustronne. Dziecko układając obrazek musiało niektóre elementy obrócić na drugą stronę. Niestety moja partia wydrukowała się na dwóch stronach z kilkucentymetrowym przesunięciem, co popsuło zabawę...  


Pojawiła się też seria ćwiczeń rodem z oddziału rehabilitacji neurologicznej. Dziecko ma za zadnie dostrzec co przedstawi obrazek, w momencie gdy może je złożyć w całość jedynie w wyobraźni. O dziwo udawało się to bez żadnej trudności. 

Wśród zadań znalazła się też gra "pamięć". Potrzebne są do niej sparowane obrazki, które mieszamy, odwracamy obrazkiem do podłogi i szukamy par. Już dwulatek może zrozumieć zasadę, że w jednej kolejce odkrywamy po dwie i jeżeli są różne, znów je zakrywamy. Gdy takie same, zabieramy na oddzielną kupkę i mamy dodatkowy ruch. Gdy w trakcie mojego ruchu Zanzi wie gdzie jest drugi obrazek od pary zwykle nie może się powstrzymać i próbuje go odkryć. Przy przypominaniu jej zasad, potrafi się jednak korygować. Jest to gra, którą polecam, bo ćwiczy nie tylko spostrzegawczość i pamięć wzrokową, ale uczy też cierpliwości i wprowadza w świat gier z regułami. Obecnie mamy wiele możliwości przy tej grze, można ją:
  • kupić w każdym sklepie z zabawkami, 
  • zamówić w sklepie fotograficznym ze zdjęciami własnej rodziny
  • zrobić razem z dzieckiem wykorzystując zwykły karton, kalkę i pisaki
  • zrobić samemu drukując dwa zestawy dowolnych obrazków z internetu lub edytora tekstów
Kolejne ćwiczenia polegały na łączeniu w pary. Jest to jedno z tych zadań, które przewijają się prawie w każdej książeczce z zadaniami dla dwulatków i Zazni je lubi. Niezależnie od tego czy ma podać dwa takie same klocki, połączyć kreską dwa takie same rysunki czy nałożyć obrazek na identyczny. 




Zabawa z dopasowywaniem głów do zwierząt wymagała uwagi, bo sam kształt pasował wszędzie. I dopiero po wklejeniu tu zdjęcia zorientowałam się, że koza ma głowę konia :) 


Poniższe zadanie bardzo długo było dla Zanzi dużym wyzwaniem, aż tu nagle coś zaskoczyło i stało się łatwe :) Wydaje mi się szczególnie ciekawe, bo pokazuję jak od zdjęcia, czegoś najbardziej realistycznego można przejść do zapisu, czegoś skrajnie symbolicznego. Na takie ćwiczenie sama bym nie wpadła. A pokazuje istotę pisma :)


Wśród zadań znalazło się też wiele układanek, kolorowych i czarno-białych. Szczerze mówiąc ilustracje koszmarne, ale... Zanzi bardzo lubiła te zadania i ciągle do nich wraca. Nie wiem czemu. Ilustracja kiepska, zadanie wydaje się dla niej bardzo proste. A mimo to wraca właśnie do niego. Najbardziej lubi układać je na przemian ze mną. 



Pojawiły się też elementy czytania globalnego. Zanzi sprawiło dużo radości, że potrafi przeczytać wyrazy, które dobrze zna, lubi, bo odnosiły się do zabawek. Szczególnie przypadł jej do gustu napis samolot. Tuliła go i lulała. Nawet kładła go spać i przykrywała kocykiem. Tak, tak, mowa ciągle o kawałku tektury z napisem SAMOLOT :D


Tak właśnie zleciał nam pierwszy tydzień ferii. Bez sylab. Może to i dobrze, że trochę od nich odpoczęła?

2 komentarze:

  1. szczęka mi opadła...
    to tu masz pomysł na naukę dodawania:
    http://www.soroban.pl/?page_id=43

    OdpowiedzUsuń
  2. Nauka dodawania tak, ale nie wiem czy tą metodą. Muszę to przemyśleć. Jakoś naturalne wydaje mi się na początek przekładanie klocków z kupki na kupkę i liczenie ich palcem. Jakby udawało się tak do dziesięciu i Zanzi pojęłaby, że sto to dużo przy dwóch, to może wtedy... Myśl zasadzona, będzie kiełkować ;)

    OdpowiedzUsuń